Wydałem majątek na 2 bilety na mecz Polska-Czechy i wyruszyłem ze Szczecina do Wrocławia. Rzecz jasna pojechaliśmy przez Niemcy, gdzie autostrady są, bo w Polsce - na tym akurat odcineczku - dziwnym zbiegiem okoliczności autostrady ni du du. Bilety w czeskim sektorze! Nic mi nie zmąci radości z historycznej wygranej Polaków i awansu – pomyślałem, więc może być czeski sektor. Czesi już w dopingu byli niestety lepiej zorganizowani i bardziej słyszalni, co jednak humor nieco psuło. Gra naszych jeszcze ten humor nadwyrężała. Wreszcie Czesi, wprawdzie nie byli wprost agresywni ale bez przerwy zwracali nam uwagę i prawili jakieś złośliwości. Gdy trzeci raz do ucha krzyknięto mi ,,Polacy do domu” ( było jeszcze 0:0 ) nie wytrzymałem i bardzo dokładnie, ze szczegółami powiedziałem bratu Czechowi co zrobię jemu i jego kolegom, jeśli ośmielą się to powiedzieć jeszcze raz. Zadziałało. To chyba w pigułce studium różnic charakterów narodowych. Po meczu mimo wszystko pogratulowałem im zwycięstwa, niestety zasłużonego. O Irlandczykach i Hiszpanach opowiem następnym razem…
I.F